
"Trzeba pilnie coś zmienić (...) raz w tygodniu wrogie drony niszczą nam (...) ważny zakład"
Rosyjski dziennikarz i propagandysta Andriej Miedwiediew wyraził swoje niezadowolenie związane ze skutecznością ukraińskich ataków. Przytoczył kilka przykładów, gdzie skuteczność rosyjskiej obrony przed ukraińskimi atakami była rażąco słaba. Poniżej cały tekst to cytat z jego najnowszego wpisu.

Zwycięstwo jest pewne, ale… czyli o iluzjach, dronach i rosyjskim „ale”
Faktycznie, jeśli mamy zamiar zwyciężać szybciej i z mniejszymi stratami (bo co do tego, że zwyciężymy, w ogóle nie ma wątpliwości), to trzeba pilnie coś zmienić z sytuacją, w której raz w tygodniu wrogie drony niszczą nam zakład zajmujący ważne miejsce w łańcuchu technologicznym.

Tak, przez sześć godzin dron leci nad terytorium Rosji i nikt go nie zestrzeliwuje. A i sam obiekt nie jest osłaniany przez mobilne grupy OPL (tak, obiekty można osłaniać nawet nie „Pancyrami”) i nie jest chroniony nawet siatkami. I rezultat jest opłakany.
Czy niemożliwe jest dogonienie bezzałogowca na śmigłowcu?
Czy niemożliwe jest zestrzelenie go dronem FPV?
Czy niemożliwe jest zestrzelenie z ZU lub broni strzeleckiej?
Czy niemożliwe jest uzbrojenie samolotów szkolnych z aeroklubów i wysłanie ich na polowanie na drony?
Czy niemożliwe jest ustawienie mobilnych grup na trasach przelotów bezzałogowców, tym bardziej że są one w przybliżeniu przewidywalne?
Nam, kanapowym specjalistom, wydaje się, że wszystko jest możliwe. Ale. Jak zawsze, to nasze rosyjskie „ale”. Ale żeby zrealizować te zadania, ktoś musi wziąć na siebie odpowiedzialność za podejmowane decyzje. Na przykład za formowanie mobilnych grup OPL w strefie tyłowej i przyfrontowej.
Wszyscy razem musimy przy tym przyznać, że jako takich tyłów nie mamy, ponieważ zasięg przelotu wrogich bezzałogowców niweluje to pojęcie. Oznacza to, że żadna odległość od granicy nie jest gwarancją, że bezzałogowiec nie doleci. Wydaje się, że nie wszyscy to zrozumieli. Niektórzy, najwyraźniej, wciąż uważają, że „no przecież to tysiąc kilometrów”.
Mobilne grupy OPL złożone z operatorów FPV też można stworzyć, ale znowu, potrzebny jest ktoś odpowiedzialny, kto weźmie na siebie jeszcze odrobinę odpowiedzialności. Na razie jednak funkcjonuje wersja, że FPV może stracić sterowność i gdzieś spaść. Dlatego, na wszelki wypadek, lepiej ich nie ruszać.
I jeszcze jedno. O czym pisano już wielokrotnie. Środki ochronne. Techniczne rozwiązania w zakresie fizycznej ochrony obiektów istnieją. Składany stelaż, który może szybko osłonić budynek, i niektórzy nawet zaczęli je kupować i instalować. Ale okazuje się, że robić tego nie wolno. Dlaczego? Ponieważ wtedy obiekt nie będzie spełniał norm bezpieczeństwa pożarowego.
Jeśli to wszystko prawda, to może (a nuż) nadszedł czas, by jakoś te normy pilnie zmienić, i to już wczoraj? Bo inaczej jutro znowu gdzieś coś uderzy, wszystko spłonie, ale za to normy bezpieczeństwa będą spełnione.
Rozumiecie, zwyciężyć, tkwiąc w niewoli iluzji, jeszcze nikomu się nie udało. Zwłaszcza, gdy te iluzje są po części stworzone własnymi rękami, gdy papierowo-sprawozdawcza rzeczywistość zaprzecza samemu życiu, a nawet, po części, logice.
Nasze zwycięstwo jest nieuniknione i po tym, co już przeszliśmy, mało co może nas złamać. Ale bez zakładów i bez elastyczności w podejściu, ryzykujemy, że trafimy do sytuacji, w której będziemy walczyć „mosinami” i „maksimami”.
Niepodejmowanie szybkich i elastycznych decyzji to dla nas niemożliwy luksus. Podobnie jak życie w iluzji, że można jeszcze pracować tak jak dawniej. Tak się nie da.
„Każde królestwo, wewnętrznie skłócone, pustoszeje. I żadne miasto ani dom, wewnętrznie skłócony, się nie ostoi”.
Komentarze